Odejść stąd na zawsze
I by łzy wspomnieniem były.
Nie obchodzi mnie rodzina
I czy po mnie będziecie płakać;
Nie chcę dłużej cierpieć
I z rozpaczą wciąż się zmagać.
Więc odchodzę już na zawsze,
Już mnie nigdy nie odnajdziecie.
Chcę poprostu umrzeć
I czy jest w tym coś dziwnego?
długa bezsenna noc
dręczy koszmarami
oplatając swoimi mackami
zmęczone ciało
nie jest w stanie odpocząć
zastyga w bezruchu
pragnie snu lecz nie
tajemnicza i złowroga siła
w długim korytarzu ciemności
za zamkniętymi drzwiami
zatrzymuje słodki sen
opadają ołowiane powieki
zmęczenie
lecz zamiast snu
tylko chłodny powiew
powodujący dreszcze
cierpi
tymczasem bezsenna noc trwa
pragnienie snu i spokoju
odpoczynku w ciszy
niespełnione
gdzieś w oddali zaszczekał pies
koszmar trwa
ukazując nieznane obrazy
wytwory fantazji
o których chce zapomnieć
wymazać z pamięci
niestety nocna mara
karmi organizm i umysł
podsuwa następne smutki
na czarnym talerzu
wilgotnym od łez
szloch i płacz
wypełnia ciszę nocy
wycieńczony wyciąga ręce
z prośbą o sen
o chwile wytchnienia
promyk radości
zmęczony patrzy w okno
szepcząc prosi
aby ciemną zasłonę nocy
rozjaśnił dzień
rozpuścił w słonecznym blasku
wtulony w pościel
w milczeniu oczekuje
tylko już nie na sen
pełnym koszmarów
a na dzień
aby wtopić się w zgiełk
zniknąć pośród ludzi
i zapomnieć jak najszybciej
o tej bezsennej nocy
ulga
choć zmęczony
patrzy z nadzieją